Przekręt na legalu? Nie mamy dobrych wiadomości dla czytelników. Rozmowa z adwokat Aleksandrą Nizielską.

Nasz poprzedni artykuł dot. zbierania pieniędzy w Internecie wywołał wśród czytelników ogromne poruszenie. Postanowiliśmy wyjaśnić sprawę i zamknąć temat. Niestety nie mamy dobrych wiadomości dla przeciwników tego typu praktyk…

REDAKCJA: Widzowie zarzucają kobiecie wyłudzenia. Czy mają racje? Czym jest wyłudzenie?

ADWOKAT ALEKSANDRA NIZIELSKA: Wyłudzenie jest nazwą potoczoną, używaną dla określenia przestępstwa oszustwa, uregulowanego w art. 286 kodeksu karnego. Przepis ten (§ 1.) brzmi:

„kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.”.

Jest to klasyczna wersja tego przestępstwa. W kolejnych paragrafach ustawodawca usankcjonował pozostałe.

O tym, czy komentujący sprawę widzowie mają rację może wypowiedzieć się wyłącznie sąd, gdyż to on ostatecznie bada stan faktyczny, a następnie rozstrzyga sprawę. Należy pamiętać również o tym, że osoba oskarżona o popełnienie czynu zabronionego pozostaje uznawana za niewinną do momentu, dopóki nie zostanie wobec niej wydany prawomocny wyrok skazujący.

Wracając do sprawy Pani Ani. Ludzie wpłacali na jej konto pieniądze z myślą o tym, że środki te zostaną przeznaczone na pierwotnie określony przez Panią Anię cel. Widzowie twierdzą, że stało się jednak inaczej, tj. że środki zostały spożytkowane na inny cel, aniżeli zakładano. I to właśnie powoduje, że zastanawiają się nad tym, czy nie doszło przypadkiem do oszustwa.

Aby stwierdzić, czy mamy do czynienia z przestępstwem, trzeba zbadać tak zwane znamiona czynu zabronionego, czyli elementy, które muszą być spełnione łącznie, aby można było zarzucić komuś popełnienie przestępstwa. Jednym z nich jest zamiar sprawcy, tzn. to, że sprawca chce lub godzi się popełnić przestępstwo. W przypadku przestępstwa oszustwa chodzi o to, że sprawca musi od razu zakładać, że cel gromadzenia środków będzie inny, aniżeli ten, który pierwotnie miał być. Udowodnienie jednak takiego zamiaru może być bardzo trudne.

Można wejść na konto bankowe, na które były wysyłane pieniądze i wszystko się wyjaśni…

Wbrew pozorom nie jest to takie proste. Po pierwsze, organy ścigania muszą mieć zgodę sądu na zwolnienie z tajemnicy bankowej. Po drugie, nawet gdyby uzyskano dostęp do rachunku bankowego, to nie jest powiedziane, że znajdziemy tam odpowiedź na to, na co ktoś przeznaczył zgromadzone środki, jeżeli np. nie chwali się tym w sieci. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, jeżeli ktoś posługuje się gotówką. Wprawdzie można wtedy zaobserwować liczbę wypłat, ale nadal nie jest powiedziane, na co ta osoba przeznaczyła środki. A pamiętać należy, że oskarżony nie ma obowiązku wykazywania swojej niewinności. Winę muszą udowodnić organy ścigania.

Jakie są inne środki dowodowe, aby wykazać zamiar?

Na pewno pomocne okażą się nagrania, filmiki, na których osoba opowiada o tym, na co potrzebne jej pieniądze. Jeżeli da się je zgrać na plik, przesłać na trwały nośnik (pendrive, płytę DVD), i odtworzyć, to jak najbardziej będą one stanowiły materiał dowodowy. Poza tym oczywiście pozostają osobowe środki, czyli zeznania osób pokrzywdzonych (wpłacających środki). Przy czym nadal mogą one nie być wystarczające.

Dlaczego?

Osoba prowadząca zbiórkę może przecież powiedzieć, że w danej chwili, z uwagi na jakieś nadzwyczajne, niedające się przewidzieć okoliczności musiała przeznaczyć zebrane środki na coś innego, np. na laptopa, dzięki któremu będzie mogła poszukiwać skutecznie pracy. Albo na przykład (czego nie życzymy) pogorszył się stan zdrowia jej, lub kogoś z jej bliskich, co wymagało natychmiastowych nakładów, a w danej chwili osoba dysponowała jedynie środkami ze zbiórki. Lub choćby zepsuł się jej samochód… Te przykłady można mnożyć. Właśnie z tego powodu udowodnienie komuś zamiaru oszustwa bywa bardzo trudne.

Jak złożyć zawiadomienie w takiej sprawie?

Przestępstwo oszustwa jest ścigane z urzędu. Wystarczy złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia czynu na Policji. Można też sporządzić je na piśmie, podpisać i wysłać do właściwej jednostki prokuratury, która następnie przekaże sprawę Policji.

A widzowie, którzy nie czują się pokrzywdzeni mogą to zgłosić?

Widzowie niebędący bezpośrednio pokrzywdzonymi mogą zgłosić organom ścigania możliwość popełnienia czynu zabronionego, ale nie gwarantuje to wszczęcia postępowania, jeżeli nie zgłoszą się osoby faktycznie pokrzywdzone działaniem tej osoby. W przypadku przestępstwa oszustwa pokrzywdzoną jest osoba, która na skutek zachowania sprawcy (wprowadzenia w błąd, niewyprowadzenia z błędu) rozporządziła mieniem własnym lub cudzym. Występowanie osoby pokrzywdzonej jest zarazem kolejnym ze znamion tego czynu, czyli elementem, bez którego nie możemy mówić o przestępstwie tego oszustwa. Jeżeli więc nie będzie skarg osób, które wpłacały pieniądze, i które jednocześnie, że zachowanie Pani Ani doprowadziło do tego, że źle rozporządziły swoimi pieniędzmi, to w takiej sytuacji postępowanie nie będzie wszczęte, a jeśli nawet byłoby już wszczęte, to zostanie umorzone.

Jak zgłosić zawiadomienie o możliwości popełnienia czynu zabronionego?

Należy sporządzić je na piśmie, opisać własnymi słowami zdarzenie, krótko uzasadnić. Nie trzeba wskazywać przepisów prawnych, gdyż ustalanie kwalifikacji prawnej leży po stronie organów ścigania. Można dołączyć screeny, filmiki, i wskazać jako załączniki. Ważne, żeby dowody te dało się odtworzyć. Jak już wyżej wspomniałam, to też są dowody, które mogą wskazywać na sprawstwo danej osoby.

Portal celebryci.info wydał komunikat, w którym poszukiwał osób poszkodowanych przez Panią Anię. Nikt się nie zgłosił…

Tak jak mówiłam, jeżeli nie zgłoszą się osoby pokrzywdzone (mam na myśli wpłacających środki, i pozostających zarazem w przekonaniu, że wpłaciły nie na to, co chciały), to tylko takie będą miały istotny wpływ na przebieg sprawy. W przeciwnym wypadku ta pani ma dalszą możliwość takiej działalności, i nie można jej zarzucać, że łamie prawo.

A jeżeli policja dostanie zgodę na wejście na konto bankowe Pani Ani i tam znajdzie osoby, które wpłacały jej jakieś środki, to może wtedy te osoby odszukać i wezwać ?

Tak. W celu poszukiwania kolejnych dowodów na sprawstwo tej osoby takie osoby mogą zostać wezwane na świadków.

I co wtedy?

Osoby te, mogą być wezwane w charakterze świadków na przesłuchanie. Jeżeli natomiast ktoś wpłacał pieniądze, ale nie ze swojego konta, tylko z konta innej osoby, np. rodziców, dziadków, dzieci, to do takiej osoby też organy ścigania są w stanie dojść. Przy czym wszystko zależy od tego, czy taka osoba, po ujawnieniu, że zbierający pieniądze przeznaczył je na coś innego, czuje się w pewien sposób oszukana. Jeśli nie będzie takiego poczucia, i taka osoba nie będzie domagała się ścigania, to sprawa nie ruszy.

Reasumując kwestię oszustwa/wyłudzenia, bardzo trudno jest wykazać?

Tak, tym bardziej w takiej sytuacji, o jakiej rozmawiamy.

Przejdźmy do żebractwa. Może to jest jakiś kierunek, który można nadać tej sprawie?

Żebractwo stanowi wykroczenie, o którym mowa w art. 58 kodeksu wykroczeń. Brzmi on tak:

§ 1. Kto, mając środki egzystencji lub będąc zdolny do pracy, żebrze w miejscu publicznym,
podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany.
§ 2. Kto żebrze w miejscu publicznym w sposób natarczywy lub oszukańczy, podlega karze aresztu albo ograniczenia wolności.

Jak widać, oba przepisy dotyczą żebractwa w miejscu publicznym. Na „dzień dobry” pojawia nam się problem, ponieważ Internet nie jest uznawany w rozumieniu kodeksu wykroczeń za miejsce publiczne. To „miejsce publiczne” jest jedynym ze znamion żebractwa jako wykroczenia. Jeżeli więc sieć nie stanowi miejsca publicznego, to automatycznie nie zostają spełnione wszystkie znamiona czynu, a zatem zachowanie tej Pani nie będzie stanowiło wykroczenia. I to nawet przy teoretycznym założeniu, że spełnia pozostałe znamiona wykroczenia, czyli np. posiada środki egzystencji, lub jest zdolna do pracy.

Aby można było rozważać to zachowanie w kategoriach wykroczenia, w tym przepisie oprócz „miejsca publicznego” musiał by być dodany zwrot „za pomocą środków komunikacji elektronicznej”, albo drugi przepis o brzmieniu załóżmy: „ tej samej karze podlega ten, kto dopuszcza się czynu za pomocą środków masowego komunikowania się”. Takie rozszerzenie jest np. przy przestępstwie zniesławienia (art. 212 kodeksu karnego).

A jak ocenić zachowanie Pani Ani, która komunikuje, że sobie coś zrobi jeżeli widzowie nie wpłacą jej pieniędzy?

W kodeksie karnym grożenie komuś uznawane jest za przestępstwo, jeżeli groźba jest bezprawna, i w stosunku do drugiej osoby. Reguluje to art. 190 kodeksu karnego:

§ 1. Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Groźba musi być bezprawna i realna. Zwróćmy też uwagę, że w kodeksie karnym karalna jest groźba uczynienia czegoś złego na szkodę innej osoby, a nie samemu sobie. Jeżeli widzowie obawiają się faktycznie o jej życie, to mogą zaalarmować organy ścigania. Obawy widzów mogą być uzasadnione zachowaniem tej sposoby, sposobem komunikacji tego, że chce zrobić sobie krzywdę, np. płacząc, lamentując, krzycząc. Wtedy taka interwencja Policji może być uzasadniona.

A jeżeli tak grozi i grozi, ale ostatecznie nic sobie nie robi?

Po którymś zgłoszeniu, jeżeli przy poprzednich nie zaszła faktyczna przesłanka, Policja może uznać, że nie przyjedzie. Choć zasadniczo, nie powinno się tak zdarzać. Organy ścigania raczej nie bagatelizują takich zgłoszeń.

Czyli fałszywie komunikuje, że się zabije, ktoś z troski wzywa policję i nadal z powodu wprowadzania w błąd straży pożarnej i policji Pani Ania nie poniesie żadnych konsekwencji?

Po pierwsze, nie wiemy, czy fałszywie komunikuje. Po drugie, Pani Ania sama nie poprosi o przyjazd Policji. Po trzecie, swoim zachowaniem Pani Ania chce zapewne jedynie zachęcić widzów do wpłat, a nie spowodować, że w obawie o jej zdrowie i życie mają zgłaszać na Policję każdą zapowiedź przez nią jej własnej śmierci, w sytuacji nieuzbierania docelowej kwoty.

Nie mamy pokrzywdzonych, nie mamy przestępstwa. Czy zatem oburzeni widzowie w przypadku takich osób jak Pani Ania mogą cokolwiek zrobić, czy zupełnie mają związane ręce?

Tak, na gruncie obowiązującego prawa karnego nie dostrzegam takiej możliwości. Widzowie powinni jedynie pamiętać o tym, że zakazane są zbiórki na zapłatę kary grzywny, albo kary administracyjnej.

Z punktu widzenia prawa cywilnego, wpłaty stanowią umowę darowizny. Kodeks cywilny przewiduje możliwość odwołania darowizny dokonanej (cofnięcia), ale z określonych powodów. Ściśle chodzi o tzw. rażącą niewdzięczność obdarowanego. I tutaj znowu mamy komplikacje, bo nie chodzi o zwykły akt niewdzięczności, jakąś formę bycia nie fair w stosunku do darczyńcy, ale chodzi o podwyższony (rażący) przejaw złej woli. A to jest również trudne do wykazania. Orzecznictwo zna przypadki, gdzie nie każde złe zachowanie musi być uznane za rażącą niewdzięczność.

Co w takim razie można zrobić? Przecież musi być jakiś sposób…

Przede wszystkim warto pamiętać o tym, jak działa Internet. Dopóki ktoś jest w orbicie zainteresowania innych, dopóty działalność tej osoby będzie możliwa. Jeżeli komuś nie podoba się to, co robi ta Pani, to wystarczy, że przestanie obserwować ją na portalach społecznościowych. To jest trochę tak, jak z prawem do wyrażania własnych opinii. Każdy ma do nich prawo. Oczywiście dopóty nie są one sprzeczne z prawem (tj. nie nawołują do czynów zabronionych, nie zmierzają do uczynienia komuś krzywdy). Jeżeli nie akceptujemy czyjegoś światopoglądu, to po prostu albo nie rozmawiamy potem z taką osobą, albo nie rozmawiamy na dany temat.

Czy osoba zbierająca pieniądze na prywatne konto bankowe ma obowiązek rozliczania się z wpłacającymi, czy to tylko jej dobra wola?

Nie ma przepisu, który nakazywałby jakiekolwiek rozliczanie z darczyńcą. To stanowi element kultury, albo cudzego wizerunku. Jeżeli komuś zależy na podtrzymywaniu więzi z widzami, fanami, to zapewne będzie ujawniał przedmioty, dowody ich zakupu. Tak buduje się markę, swoją osobę. Ale też w ten sposób okazuje się szacunek darczyńcom.

Ta kobieta ewidentnie drażni się ze swoimi widzami, czym napędza sobie oglądalność. A kolejne nieświadome osoby wpłacają jej datki. Czy to nie jest czasami jakaś szkodliwość społeczna?

Istnieje coś takiego, jak stopień społecznej szkodliwości czynu. Jest to element brany pod uwagę przy wymierzaniu kary. Nie ma przestępstwa na tej zasadzie, tj. przestępstwa społecznej szkodliwości. Każde przestępstwo jest w jakimś stopniu szkodliwe, ale to bada sąd, kiedy mamy konkretne przestępstwo. Jeżeli w ocenie sądu rozpoznającego sprawę dany czyn w określonym stanie faktycznym ma znikomą szkodliwość społeczną, to sąd choć uznaje kogoś za winnego, to umarza postępowanie. I nie wymierza wówczas kary.

Co z osobami, które wpłacają jej pieniądze?

Jeżeli ktoś nie popiera działalności Pani Ani, to niech wpłaca na inne zbiórki, zorganizowane, zarejestrowane, bardziej popularne w świadomości społeczeństwa. Przecież dookoła nas jest multum ludzi zbierających pieniądze na ważne cele. Ktoś zbiera na operację, ktoś na schronisko, dożywianie dzieci w szkołach, na pomoc osobom niepełnosprawnym, a teraz jeszcze uchodźcom z Ukrainy. Z drugiej strony nie krytykujmy też osób, które wpłacają pieniądze na rzecz Pani Ani. To są ich środki, i te osoby mają prawo zrobić z nimi co chcą. Zauważmy, jak wiele osób z naszego kraju dotuje organizacje, z którymi się nie utożsamiamy. I co? I te osoby mają do tego prawo. Może zamiast hejtu, zacznijmy po prostu promować zbiórki, które w naszej ocenie są godne zainteresowania i donacji.

A jeżeli ona mailowo zwraca się z prośbami bezpośrednio do swoich widzów o pieniądze?

Można by rozważać swego rodzaju nękanie, ale tylko w sytuacji, gdyby te prośby były rzeczywiście były nachalne, uporczywe. Jeżeli liczba tych e-maili przekraczała granice zdrowego rozsądku, zapełniania nam skrzynkę codziennie, co utrudniałoby nam korzystanie z niej. Poza tym treść tych e-maili musiałaby być nacechowana bardzo negatywnie, wymuszająco, i budzić w nas poczucie zagrożenia, czyli np. zawierać groźby karalne, ale wobec nas.

Podsumowanie.

Rozumiem troskę i zaangażowanie widzów w tej sytuacji, ale prawo nie może regulować każdego przypadku. To jest bardziej problem etyczny, społeczny. Tej sytuacji ustawodawca nie zdecydował się uregulować, a może po prostu nie widzi takiej potrzeby, bo społeczna szkodliwość tego czynu nie jest tak znaczna. Możliwe że w przyszłości ustawodawca dojrzeje do tego, aby żebractwo poszerzyć o przestrzeń w Internecie.

Dopóki ta Pani będzie oglądana przez widzów, dopóty będzie popularna. Pragnę podkreślić, że w tej rozmowie nie zamierzam nikogo zniechęcać do obserwowania jej profilu. Proponuję jedynie, aby każdy oceniał według własnego sumienia, jak zachować się w takiej sytuacji.

Dziękujemy za rozmowę.

źródło:archiwum prywatne Aleksandra Nizielska

ALEKSANDRA NIZIELSKA. Ukończyła prawo na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego. Aplikację adwokacką odbyła w Izbie Adwokackiej w Wałbrzychu. Od listopada 2020 roku prowadzi własną kancelarię adwokacką w Dzierżoniowie. W swojej praktyce ma do czynienia z podstawowymi dziedzinami, takimi jak prawo cywilne, prawo karne, oraz prawo rodzinne.

Kontakt: email: a.nizielska.wpiaus@gmail.com; aleksandra.nizielska@adwokatura.pl

5 thoughts on “Przekręt na legalu? Nie mamy dobrych wiadomości dla czytelników. Rozmowa z adwokat Aleksandrą Nizielską.”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.