„Szołbiznes to droga w jedną stronę… ” SZCZERY WYWIAD z DIVĄ z WARSAW SHORE [TYLKO U NAS] część 2.

Diva to jeden z najpopularniejszych uczestników programu telewizyjnego Warsaw Shore. Szczery, energiczny, pełen optymizmu, uwielbiany przez widzów. Rozmawialiśmy z nim kilka dni temu we Wrocławiu. W drugiej części rozmowy poruszamy jego karierę oraz podejście do szołbiznesu…

Usłyszysz to pytanie po raz milionowy, ale muszę je zadać, bo to chyba najczęściej zadawane pytanie uczestnikom programu. Jak dostałeś się do Warsaw Shore?

Z WS było tak, że ja mnóstwo czasu spędzałem w Ambasadzie we Wrocławiu. Ambasada jest jednym z najstarszych barów we Wrocławiu. Czynny 24 h na dobę. Chlanie za piątkę, jedzenie za szóstkę – typowa pijalnia wódki. Ja tam spędzałem średnio cztery/pięć dni w tygodniu. Od otwarcia do zamknięcia chlałem z różnymi ludźmi. Poznawałem tam mnóstwo osób. I pewnej nocy weszła do baru piękna wysoka blondynka. W pewnym momencie z kimś się pokłóciła i zacząłem z nią rozmawiać. Po krótkiej rozmowie okazało się, że to jest Klaudia z WS. Zaczęliśmy się z Klaudią przyjaźnić. Po jakimś czasie Klaudia powiedziała mi, że robią kolejny nabór do programu, żebym jechał.

źródło:Instagram/Warsaw Shore

Wiedziałeś co to za program?

Kojarzyłem tylko 1szy sezon sprzed lat. Ja nie bardzo byłem do tego przekonany. Klaudia jednak mnie namawiała. Znajomi także. No to pomyślałem – kurwa no czemu nie. No i wysłałem zgłoszenie. Oni się odezwali i zaprosili mnie na casting. Pojechałem do Warszawy.

Jak poszedł ci casting?

Zacząłem sprzeczać się z jakąś kobietą. Później okazało się, że to szefowa MTV. Ona kazała mi zatańczyć. Ja powiedziałem, że nie będę tu tańczył. Ona wstała i powiedziała: jak sobie wyobrażasz to, że będziemy w klubie a ty nie będziesz tańczył? Ja powiedziałem, że nie jesteśmy kurwa w klubie i nie będę tu tańczył. Byłem przekonany, że się nie dostałem. Ale zadzwonili i zaprosili mnie do programu jako terminatora ( terminatorzy to osoby, które wchodziły do programu tylko na dwa dni – przypis redakcja ) Ale jak wszedłem to wszyscy się zachwycili moją energią i zaproponowali mi żebym został na dłużej. Ja powiedziałem, że nie ma chuja, bo ja mam umówione zabiegi na mordę za półtora tysiaka. Nie mam tu żadnych ciuchów ani kosmetyków. Produkcja programu poprosiła mnie o listę wszystkich rzeczy, których potrzebuję i oni mi je kupią a za zabiegi zwrócą mi pieniądze, ale żebym tylko został. No i zostałem.

Co jest najbardziej zaskakujące dla nowego uczestnika Warsaw Shore? Jak ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z telewizją odnajduje się w takim programie?

Chyba najbardziej zaskakujące jest to, że robisz kupę a ktoś obok myje sobie głowę, laska dalej goli sobie nogi a przy tym wszystkim są kamery! Więc wszystkie, dupy, cipy, fiuty – wszystko lata koło siebie ( śmiech) Więc z nagością miałem problem na początku, ale tam nie ma miejsca na wstyd. Jest tyle osób, każdy musi się przyszykować.

Coś jeszcze?

Mikroporty. Nosisz je cały czas przy sobie. Trzeba o tym pamiętać. Produkcja w reżyserce cały czas słyszy wszystko. Bekasz, sikasz, robisz kupę a ktoś cały czas na słuchawkach tego słucha. Nie wiesz także, co się wydarzy. Każą się zbierać i gdzieś jedziesz… Atrakcje, kluby, dyskoteki, helikoptery. Tam wszystko jest zaskakujące! Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. To jest bańka czasu. Jakby świat na zewnątrz zatrzymał się. Nie masz telefonu, nie masz internetu,
nie masz telewizji. Każdą chwilę przeżywasz na sto procent. I to jest przepiękne.

źródło: Youtube.pl / MTV Polska

A relacje między uczestnikami? Jak one się tworzą, jak wyglądają?

Nikt nie mówi ci jaki masz być i co komu masz mówić. Nikt nie każe nam się kłócić Zamknij tyle osób w jednym domu na tyle dni. Codziennie jesteś wykończony atrakcjami, imprezami, wydarzeniami . To po 5ciu dniach jesteś w stanie zabić kogoś za to, że przełożył gdzieś twoją poduszkę. Nie chcesz, to nie pijesz alkoholu. Tam nie jest tak, że ktoś przychodzi i każe ci pić a jak nie pijesz to wypierdalasz. Ja mój ostatni sezon zrobiłem totalnie bez alkoholu. Piliśmy z
Eweloną tylko piwo i wino bezalkoholowe. I dalej można się dobrze bawić. To jest przykre, że większość ludzi dalej postrzega cały ten program jak pierwsze sezony. To naprawdę już nie są te czasy. Dla mnie i w moim odczuciu ten program jest o moim życiu o moich relacjach z przyjaciółmi. O tym, co mnie boli, co mnie cieszy, jak reaguję na pewne rzeczy.

Co się zmieniło po programie?

Ja byłem w szoku. Ja wyszedłem stamtąd, byłem przekonany, że będę prowadził dalej normalne, spokojne życie. A to było jakieś BUM! Tu mnie zaprasza Pudelek ( portal szołbiznesowy Pudelek.pl – przypis redakcja) na jakąś galę. Tu znowu coś. Wszyscy o mnie mówią. Każdy mnie zaczepia. Wszyscy! Nie tylko fani programu. Patusy, gangusy, klasa wyższa! Wszyscy zbijają mi pionę na mieście. I to jest niesamowite! To jest przemiłe. Ja zawsze będę wdzięczny ludziom, że mnie tak pokochali. Że mnie tak słuchają. Ludzie chcą mnie słuchać. Fani mówią, że mam jakąś taką energię, wartość, że tak mówię, że potrafię im
przetłumaczyć coś, czego nie rozumieli całe życie.

Żałujesz czegoś co zrobiłeś w programie ?

Żałuję, że zaufałem tam niektórym ( uczestnikom. przyp. redakcja) . Część osób tam gra, udaje. Można się na tym przejechać.

To znaczy?

Ktoś z tobą rozmawia tylko po to, żeby wyciągnąć od ciebie jakieś informacje a potem idzie do innego pomieszczenia, lub do innej osoby wykorzystuje to przeciwko tobie. Mnie by się nie chciało. Poza tym ja jestem za głupi żeby tak kłamać, bo ja zapominam, że mam kłamać.

Po co oni to robią?

Wydaje mi się, że są na tyle nudni i nieciekawi sami w sobie, że muszą sobie znaleźć jakiś pomysł na siebie.

W jakim programie widziałbyś siebie teraz?

Wydaje mi się, że najlepszy program dla mnie byłby po prostu o życiu. Program, w którym kamera biega za mną, dziwne atrakcje, miejsca do odwiedzenia. O moich relacjach z przyjaciółmi. Niestety wiele produkcji obawia się angażowania uczestników z WS. Obawiają się opinii, która ciągnie się za nami. Chyba nikt w historii WS nie dostał konkretnej propozycji z innej stacji. Chciałbym być tym pierwszym…

W takim razie jakaś rada dla osób wchodzących do szołbiznesu?

Zawróć, póki jeszcze możesz. Szołbiznes to gówno. Szołbiznes jest płytki, jest żaden. Wpędza w ogromną samotność. Wypacza relacje. Każdy od ciebie czegoś chce. Ludzie mają brudne intencje. Ja często powtarzam, gdybym mógł cofnąć czas to bym nie wszedł. Szołbiznes nie dał mi niczego, czego nie miałem wcześniej.

źródło: FB / Arnold Jabłoński

Przeciętny człowiek zareagowałby teraz na twoje słowa tak: „Fejm, pieniądze, darmowe imprezy, dobre ciuchy, wakacje za półdarmo, autografy, śniadania, obiady i kolacje z pudełek za reklamę na Insta, życie na pierwszych stronach gazet… O czym on gada…”

To właśnie wszystko tak ładnie wygląda tylko na okładce. W środku wszystko jest śliskie, brudne. Każdy czeka żeby tylko coś od ciebie dostać, żeby cię wydymać. Żeby cię wykorzystać na czymś, wybić się na tobie. Tam nie ma czystych relacji. Na palcach jednej ręki mógłbym wymienić ludzi, których poznałem w szołbiznesie i kocham ich nad życie. Cała reszta to szlam.

Cyrograf z diabłem?

Tak. Droga w jedną stronę. Przekłamana pewność siebie i fałszywe podniesienie poczucia własnej wartości. Ludzie cały czas cię chwalą. Za nic! W końcu zaczynasz wierzyć, że jesteś niesamowity, może ci się w głowie popierdolić… Ja staram się sobie z tym radzić, to jest bardzo trudne. Mnie na przykład wpędziło to w jeszcze większe kompleksy. Chce wyglądać jeszcze lepiej, bardziej, mocniej. Podnoszę sobie tę poprzeczkę. Skoro ludzie się mną zachwycają a ja uważam, że nie mają czym, to podnoszę sobie wymagania.

Stąd te depresje, narkotyki, kłopoty z prawem osób z pierwszych stron gazet? Podnoszą sobie poprzeczkę by po jakimś czasie stwierdzić, że nie dają rady jej przeskoczyć?

Tak. Cały czas musisz sprostać oczekiwaniom ludzi, których nawet nie znasz…

fot.Norbert Jóźwiak, źródło:Instagram/mother_diva

Co przed tobą?

Chcę zająć się muzyką, wrócić do śpiewu, gry na pianinie. Nieść jakąś wartość ze sobą a nie być tylko zwykłą mordą z telewizji. Kiedyś pisałem wiersze. Muzyka jest dla mnie wszystkim. Koncerty, fani. Chce podzielić się z nimi tym, co przeszedłem, podnieść na duchu, coś przekazać.

Jaki gatunek muzyki?

Mieszanka. Elektro pop, disco, klimaty lat 80tych, dziwna muzyka… Chce zatracić w tym kawałek siebie.

A miłość? Masz kogoś kogo kochasz?

Ja mam pecha do relacji. Ja zawsze celuję w kogoś, kogo nie mogę mieć. Kręcą mnie osoby zakazane. Na przestrzeni kilku ostatnich lat były może trzy albo cztery takie osoby do których coś poczułem, ale to były osoby nieosiągalne dla mnie. Ja zawsze muszę gonić króliczka. Z jednej strony potrzebuję ogromnego poczucia bezpieczeństwa, ale z drugiej ta osoba musi tak to wypośrodkować, żebym nadal ją gonił. Żebym musiał cały czas się o niego starać…

Ja mam włoski temperament, szybko się odpalam, ale też szybko się uspokajam. Jestem niestabilny, niereformowalny, nieobliczalny. Nie pasuję do żadnej grupy społecznej, nie nazywam się aktywistą. Ja jestem dziwny. Ale myślę, że spotkam w końcu kiedyś kogoś kto pokocha właśnie we mnie tę dziwność.

Podczas całej naszej rozmowy przypomniałeś sobie troszkę swojego życia. Opowiadałeś o różnych jego aspektach. Wertowałeś wspomnienia. Zrobiłeś sobie małą introspekcję. Na początku wywiadu ( część 1) zadałem ci pytanie o tytuł filmu, który miałby o tobie powstać. Powiedziałeś
„Lubię się uśmiechać, ale nie zawsze jest dobrze”
. Nadal tak zatytuowałbyś film o sobie?

Nie! ( śmiech) Nazwał bym go jednak „DIVA”! ( śmiech)

Dziękuję za rozmowę, powodzenia!

6 thoughts on “„Szołbiznes to droga w jedną stronę… ” SZCZERY WYWIAD z DIVĄ z WARSAW SHORE [TYLKO U NAS] część 2.”

  1. W tym programie laski odklejone co druga to lepsza. Jaki kraj takie gwiazdy xD Diva od początku wydaje mi się dwulicowy

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.